niedziela, 1 lipca 2012

Przepraszam


Hej! Sorki, że nie napisałam żadnego rozdziału. Miał być już jakiś czas temu. Przepraszam moich stałych czytelników. Napiszę najprawdopodobniej pojawi się w środę.

Bardzo chciałabym zaprosić was na bloga http://cherytalk98.pinger.pl/ . Bardzo ciekawy czytałam każdy rozdział. Jest o pewnej nastolatce, która poznała chłopaka na Majorce. Mieszkała z nim pewien czas, a potem pojechali na imprezę, gdzie poznała przyjaciół tego chłopaka (Kubę). Poznała jego sekret, jest narkomanem. Później wyjeżdża do domu. Sebastian (jej zauroczenie) zaprasza ją na szkolny bal. Nie idzie na niego, ponieważ dowiaduje się o wypadku ukochanego. Leci tam i odbiera ją kuzyn Kuby, który chce ją zgwałcić w samochodzie. Wywozi ją do lasu. Ucieka z samochodu. Potem spotyka pewną starszą panią. Wydostaje się z lasu i dzwoni do przyjaciółki Kuby, Agnieszki. Potem Kuba wyksztusza tylko to, że ją kocha i umiera. Załamuje się i wyjeżdża do domu. Tam mówi to przyjaciółce, Domi. Na początku w to nie wierzy, ale po jakimś czasie uwierza. Karolina (główna bohaterka) dostaje list od Agnieszki i dowiaduje się o tym ,że Kuba był gejem i popełnił samobójstwo.Później czytelnicy dowiadują się o miłości Domi. Nazywa się Pepe. Idą razem z kumplami Pepe na dyskotekę. Spotyka tam chłopaka z którym był Kuba. Zszokowana Karolina dzwoni do Marcina, faceta mamy. Dowiaduje się, że mama urodziła bliźnięta. Julia i Ola denerwują ją czasami. Karolina dowiaduje się, że Domi jest z Pepe i się z nim przespała. Potem za namową Domi zgadza się, żeby Domi i Pepe spotkali się u niej w domu. Autorka szykuję coś zaskakującego o Domi.


Gorąco zachęcam do czytania. Jest to bardzo ciekawy blog. Zapraszam!

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Rozdział 14

Dzwonili właśnie ze szpitala. Joshua miał wypadek samochodowy. Jest w ciężkim stanie. Historia się powtarza. Tym razem mój chłopak. Ojciec mojego nienarodzonego dziecka! Właśnie jestem już z Luiz na miejscu. 

Tak wyglądałam po rozmowie telefonicznej. 


Rozmawiałam już z policją , pogotowiem, a raczej z tłumaczem. Powiedział:
- Miał wypadek. Wjechał w niego samochód. Wiemy był wypożyczony, nie musicie za nic płacić.
-Jest z nim źle?- powiedział z nadzieją, że nie jest aż tak źle.
-Tak bardzo- zaczęłam płakać po tych słowach.
-Co mu konkretnie jest?- przejęła inicjatywę Luiz.
- Ma złamaną nogę w trzech miejscach, zerwane ścięgno w lewej ręce, przerwane mięśnie. Wstrząs mózgu, głęboką ranę brzucha...
-Ale.. Jak... To moja wino.- Rozpłakałam się jeszcze głośniej.
- Jest operowany- dodał tłumacz.
-Kiedy odzyska przytomność?- zapytała Luiz.
-Nie wiemy...
-A skąd mieliście mój numer telefonu?- zapytałam, oprzytomniała.
-W szczątkach samochodu znaleźliśmy kartkę z tym numerem- pokazał nam numer. Estetycznie przepisaną na zieloną karteczkę.


Tak zakończyła się rozmowa. Nie widziałam co robić. Siedziałam znowu na korytarzu. Ostatnio z powodu Luiz. Teraz powodu Joshua wcześniej byłam sama teraz mam chociaż ją. Za 30 minut koniec operacji nogi. Jeszcze czeka go ich parę.


Od policji  dowiedziałam się, że jechał w stronę parku. Znaleźli tam... Znowu płaczę. Dzięki Luiz. Szósta ty razem kawa, bo włoska jest słabsza, niż ta w Londynie.


Jak coś się stanie Joshua. Ja nie będę go miała, a moje dziecko ojca. Czemu? Ten znak. Czemu go nie zrozumiałam. W Londynie włączyłam raz przez przypadek na audycję o włoskich  szpitalach. Czemu tego nie zrozumiałam? 


Jestem sama. Poszła gdzieś. Nie umiem teraz pisać. Napiszę kiedy się otrząsnę.


********************************************************************************
 Hej! Przepraszam, że długo nie pisałam, ale się uczyła. Będzie pasek. Mam pytanko. Czy chcecie, aby pojawił się ktoś nowy w życiu Alice?  Ma to być facet czy dziewczyna? I czy ma namieszać jeszcze w jej życiu? Już nie długo znowu zacznie się układać.

sobota, 16 czerwca 2012

Rozdział13

Długo nie pisałam chyba z dwa tygodnie... To nie ważne 

 Źle się czuje. Nie dobrze mi i boli mnie brzuch. Luiz i Joshua namawiali mnie żeby pójść po test, ale byłam przeciwna zabroniłam im i mówiłam, że to moje życie. Mój chłopak mnie namawiał, ale nie słuchałam

W końcu kiedy Luiz poszła do galerii z Joshua (bo sama nie może). Poszłam po test do apteki. Byłam pewna, że nie jestem, ale i tak się bałam. Siadłam na krześle i czyta łam instrukcję. Przyszli, Luiz i Joshua. Powiedziałam ze jestem w wannie i się kapie. Zrobiłam go i czekałam na wynik. Ogrom łazienki mnie przytłaczał szare kafelki wydawały mi się coraz to bardziej wrogie. W końcu naprawdę zaczęłam się kąpać. Spojrzałam na telefon. Powinien już być.
Spojrzałam na niego widniały na białym teście ciążowym dwie wyraźne czerwone kreski. Jestem w ciąży! Spojrzałam na niego jeszcze raz. Łzy napływały mi do oczu. Upadlam na podłogę i zaczęłam głośno szlofać.
Gdy usłyszał to Joshua, wszedł bez namysłu. Leżałam blada jak ściana w szarym szlafroku. Podniosłam się i spojrzałam prosto w oczy mojemu chłopakowi. Podniósł z zimnej posadzki test spojrzał na niego i... najpierw chciał chyba na mnie nakrzyczeć, ale spojrzał mi jeszcze raz w oczy i posadził mnie na krzesło, sam usiadł na ziemi. Spojrzał mi prosto w oczy tymi piwnymi oczami i powiedział:
-Alice to nie twoja wina to moja wina. Wiem masz 16 lat ja też, ale dam sobie rade słyszysz damy rade. Nigdy cię nie opuszczę, a tym bardzie teraz. Alice kocham cie! i zawsze będę! damy rade!
-Ale Joshua nie będę tancerką. To było moje marzenie! To koniec! rodzice i Luiz nie będą chcieli mnie znać!- spojrzałam się mu jeszcze raz prosto w oczy a on mnie przytulił. Po chwili weszła do łazienki Luiz
-Alice co się dzieje?-powiedziała za niepokojana Luiz
-Będziemy rodzicami - powiedział z uśmiechem Joshua. Ja nie wiedzę i nie widziałam w tym nic radosnego, ale też sie uśmiechnęłam
-Jak to? Co? Ale? O Boże! Alice! Joshua!-Zaczęła krzyczeć Luiz.
-Wiem, że nie chcesz mnie znać!- powiedziałam. Nie chciałam, żeby tak było, ale czułam, że tak będzie
-Nie! Czemu? Dalej będziesz moją Alice. choćby nie wiem co! Teraz ja będę cię wspierać! Mam nadzieję, że będę chrzesną?! Co? Damy radę słyszysz! Damy radę!
uśmiechnęłam się sztucznie. 

(Zdjęcie zrobione przez Luiz) Ja...
 

Kocham ich ale trudno mi będzie żyć z myślą, że w wieku 16 lat zaszłam w ciąże. Mój chłopak był wspaniały. Zamiast mnie oskarżyć, pomagał mi.                      
 

Napiszę po rozmowie z rodzicami.

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 11

Na miejscu byliśmy o 5 rano. Wylądowaliśmy na lotnisku Amerigo Vespucci. To lotnisko jest 15 minut od centrum. We Florencji jest mały ruch i nie mówię tu o centrum.




Jutro zwiedzamy to urokliwe miasto. A dziś zakupy! Kupiłam już coś i Luiz też. Mam zamiar kupić coś Joshua. Ale co?! Ja kupiła.... A sami zobaczcie




Luiz w sukience... Po prostu pięknie


omg3.jpg

To ja... Wszystko kupione we Włoszech.


Kiedy przyjechaliśmy przed hotel, byliśmy zmęczeni, więc nie mieliśmy ochoty na oglądać i zachwycać się . Luiz spała, więc mój przesłodki i silny chłopak zaniósł ją do naszego pokoju. Zamknęliśmy apartament, żeby nie mogła wyjść. Joshua powiedział, żebym się rozpakowała, a on coś dla nas przygotuje.

Po chwili mój ukochany przyszedł po mnie i zawiązał mi oczy. W drzwiach od jego pokoju odwiązał mi bandankę i usiadł na łóżku. Na ziemi leżały płatki róż, okna zasłonięte. Na ziemi leżało z 50 małych świeczek. Były to malutkie świeczuszki, nadające romantyczny nastrój. Na łóżku leżał napis "Do you love me?". Kiedy zauważył, że przeczytałam napis, spojrzał się na mnie ty mi swoimi piwnymi oczami, a ja odpowiedziałam "tak". Usiadłam u na kolana, patrząc mu się prosto w oczy. Zauważyłam ten blask w oku, który sugerował, że chce ze mną "to" zrobić. Wiedziałam o czym myśli. Wyszeptałam mu do ucha "ja też". W pół mroku całowaliśmy się bez opamiętania. On i ja sam na sam. Bałam się, ale nie mogłam oprzeć się tym pieszczotom. Nikt nie mógł nam przeszkodzić. On zaczął ściągać powoli i delikatnie moją sukienkę, a ja jego koszulę. Za nim się spostrzegłam reszta ubrań leżałam już w kącie. Zrobiliśmy to!  Ja i on! Całował mnie po całym ciele, obejmował tak jakbyśmy mieli się nigdy nie zobaczyć.  Było to szalone i nierozważne, ale to było takie spontaniczne...


O 12 wbiegła do pokoju Luiz. Byliśmy nadzy. Moja pierś dotykała jego umięśnionego ciała. Zobaczyłam łzy napływające do oczu Luiz. Wbiegła tak szybko jak weszła. Założyłam na siebie szlafrok Joshua i pobiegłam. Krzyczała na mnie i miała rację byłam nie rozważna.  Trochę się jeszcze kłóciłyśmy, ale mi wybaczyła.

Ja i Joshua kiedy Luiz wbiegła do pokoju..
.

Pa! Napiszę jak będę miała czas.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Kolejny rozdział pewnie pojawi się w czwartek.  Sama nie umiałam napisać tej sceny. Pomogła mi w tym koleżanka. Dziękuję.







piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział 10

Właśnie skończył się występ. Wyszło wspaniale. Podnoszenia i piruety wyszły świetnie. Sam Szekspir byłby z nas dumny. Wszyscy klaskali i wstali na końcu. Hugo też! Nawet dał mi czerwoną różę.


Ja przed występem. Ten Joshua.

http://m.onet.pl/_m/af1c5c0135ea833d52718b0e643cf03c,62,37.jpg

Jestem dumna z Luiz. Czemu? Lekarz powiedział, że będzie markotna, a ona ewoluowała szczęściem i radością. . Była trochę zmęczona i słaba, ale to normalne. Boję się co będzie jutro we Florencji. Świetnie znosi lot. Nie będę jej dawać żadnych pieniędzy i sama też ich nie będzie miała. Boję się, że będzie chciała narkotyki. Dobrze, że ze mną będzie Joshua.


Będę mieszkała w pokoju wraz z Joshua. Kurczę turbulencje, ale małe. Za 30 minut będziemy na miejscu. Mam nadzieję, że   włoskie ubrania będą co najmniej tak piękne jak francuskie.

Siedzę teraz z Luiz. Jest troszkę markotna, ale to chwilowe. Jest zmęczona. Powoli odzyskuję moją przyjaciółkę. Nie wiem jak mogłam nic nie zauważyć. Jesteśmy przyjaciółkami. Do tego Caroline.

Nie uwierzycie!? Hugo ostatnio oczerniał Caroline po ty jak się dowiedział, co zrobiła dla popularności. Nie zgadniecie są razem. Od dnia, kiedy Hugo dowiedział się o mnie i Joshua. Bardzo go lubię choć mnie zranił. Wciąż ciężko mi uwierzyć w to jak się zachował I tak wciąż życzę mu dobrze życzę. Dlatego myślę, że nie powinien być z tą żmiją Caroline. Niestety to z kim będzie to tylko i wyłącznie jego sprawa.

Kapitan mówi, że za 20 minut będziemy na miejscu. Florencjo nadchodzę! Jem teraz pyszne lekko wilgotne czekoladowe ciasto z nutką wanilii i lekko kwaskowatym kremem. Luiz śpi. To dobrze, odpocznie. Jutro popołudniu napiszę. Chcę zobaczyć już Florencję.


Kocham Joshua, choć krótko go znam. Chcę tu we Florencji żeby wydarzyło się coś pięknego. Nie wiem jeszcze co.

Chcę zostać tancerką. We Włoszech powstał balet. Może będzie tu jaki choreograf. Super byłoby. Odetnę się tu od rodziców i londyńskiej rzeczywistości. Bez Caroline, Hugo i nieprzyjemnych wspomnień związanych z Luiz. Ciągle widzę przed oczami nie przytomną, bladą przyjaciółkę. Już się tak nie przejmuję tym, bo to już było. Staram się iść do przodu. Dziękuję Joshua za to, że mnie tu zabrał, choć jeszcze nie wylądowaliśmy.

Pa! Florencjo już lecę!

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Przeprasza, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale oglądała mecz. Tak na marginesie ten sędzia był ślepy. Dziękuję za ten piękny gol Lewandowski.


Kolejny rozdział pojawi się pewnie jutro. Zaskoczy.

czwartek, 7 czerwca 2012

Rozdział 9

Dziś dzień występu. Właśnie siedzę z Joshua i... no zgadnijcie z kim! Tak z Luiz. Wypuścili ją. Strasznie marudziła to dlatego. Ciągle tylko:" chce zobaczyć moją kochaną Alice jak gra Julię, jak tańczy".... Oczywiście musi być cały czas przy mnie, żeby się nie naćpała i musi być daleko od Caroline.

Wszystko się powoli układa . Luiz jest przy mnie, mam Joshua. Ostatnio straciłam trzech przyjaciół, Luiz, Caroline i Hugo. Luiz odzyskałam, ale Caroline nie mam zamiaru  już widywać, a Hugo? Zawiódł mnie myślała, że zrozumie. Przecież  nigdy nawet z nim nie byłam! Nie jestem jego własnością. Mam teraz to czego zawsze pragnęłam. Kochającego chłopaka i przyjaciółkę.

Ja i Luiz w moim pokoju.... 

 https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfzS2ZwGlP-sMczcTyEP9N4IHsy2Q9BRiap9T7-kJ9Yh59AY17UQA7LUB5fkfnvQutEHMuvLO2SSxXsgtvPXNQ9vkMTvdHFbBApPzEGx8kBQYHn4lBlIET2RXjK0hBl-xsCktHNDNXDcVF/s1600/tumblr_lfn6k35Bgb1qbkmkto1_500_large.jpg

Dzwoniłam przez Skype do moich rodziców. Ta rozmowa jak zwykle była tylko i wyłącznie formalnością, a przebiegła ona tak:
-Cześć- rzekła jak zwykle do nich sztucznie.
-Dzień dobry córeczko- powiedziałam sztucznie.
-Jutro mam występ. Pamiętacie prawda?- powiedziałam z nadzieją.
-Yyy.. aha tak. Jest to ważny występ?- powiedziała mając nadzieję, że nie.
-Nie ... nie... Luiz była w szpitalu...- powiedziałam myśląc, że wiedzą kto to jest.
-Jaka Luiz? Kto to?- powiedzieli, nie wiedząc jak mnie to rani.
-To moja najlepsza przyjaciółka, która jest dla mnie ważniejsza od was. Mam też chłopaka, którego kocham, Joshua. Jedziemy w czasie ferii do Florencji z Luiz.- Powiedziałam wściekła, bo tyle razy mówiłam im o  Luiz. Nic o mnie nie wiedzą!!!

Oczywiście szybko zakończyliśmy po tych słowach rozmowę. Coś im niby wypadło. Jestem na nią wściekł, ale przynajmniej zgodzili się na wyjazd do Florencji. Już sobie wyobrażam ja i Joshua i Luiz. Będzie pięknie. W końcu oderwę się od tych ludzi i od tego nudnego internatu.

Za chwilę będę miała próbę kostiumową i przy tym ostatnią. Hmm... może Hugo nie jest już na mnie zły. Dzisiejszy dzień zapowiada się pięknie. Zobaczymy. 


Napiszę zaraz po występie.

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Rozdział8

Byłam dzisiaj u Dr. Blaira. Powiedział, że Luiz szybko odzyskuje siły i nie będzie musiała być na oddziale psychiatrycznym. Natomiast będzie musiała do ferii być na odwyku. To dobrze i źle. Nie będzie  przy mnie w czasie występu, ale gdyby ją nawet wypuścili, musiałabym pojechać z nią gdzieś. Wiem gdzie, ale napisze to później.


Oczywiście tym razem do sali nr. 16 zabrałam Joshua. Nie chciał stać tam długo razem ze mną. Chyba czuł, że Luiz jest dla mnie wszystkim i ciężko mi bez niej, więc nie chciał niszczyć tej chwili. Kocham go! Choć znamy się od niedawna.


Pół godziny od wyjścia Joshua, powiedziała, że da sobie radę i mogę już iść. Byłam rozdarta pomiędzy moi chłopakiem, który mówił, że ma dla mnie niespodziankę, a moją najlepszą przyjaciółkę. Mam już tylko jedną!


Dobra zżera was ciekawość co przygotował? To tak zaprosił mnie do najlepszej restauracji w Londynie. (Jak coś to ceny tam są nie małe). Dowiedziałam się na tej kolacji, że nasi rodzice się znają i jego rodzice to też miliarderzy od niedawna. W restauracji przy wspaniałym zresztą deserze zapytał mnie, czy chcę z nim jechać do Florencji. Nie wiedziałam co powiedzieć, bo chciała tam pojechać z Luiz. Wiem, że to głupie, ale zapytałam go czy mogę zabrać ze sobą Luiz, bo nie może być teraz sama. Wie ile dla mnie znaczy moja
przyjaciółka, więc się zgodził. Po występie wyjeżdżam z Luiz i moim wspaniałym chłopakiem do Florencji.

Ja i on w czasie drogi do restauracji
 



Spotkałam  parę razy dzisiaj Hugo. Mamy dzisiaj próbę i pani Laura nie da mi już fory. Na pewno spotkam tam Hugo, ale mój chłopka na pewno podniesie mnie na duchu.

Nie widziałam Caroline od czasu, kiedy powiedziała mi, że to ona dała narkotyki mojego najlepszej przyjaciółki. Myślę, że to cisza przed burzą. Ta brunetka chciała zabić moją przyjaciółkę. Ale czemu? Co ja i Luiz zrobiłyśmy? Może mi to kiedyś wyjaśni.

Mam cztery problemy: Caroline, Luiz, Hugo i moich rodziców. Caroline, Luiz i Hugo to chyba oczywisty problem. Moi rodzice muszę się zgodzić na wyjazd z Luiz i Joshua. Są sceptyczni więc mogą się nie zgodzić.  To dla mnie ważne. Kocham Joshua i moją najlepszą przyjaciółkę.

Pa! Napisze, jeszcze nie wiem kiedy.

Nie widziałam jej dzisiaj

niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 7

Luiz wybudziła się! I to jest najważniejsze. jest bardzo słaba, ale to 10 minut rozmowy mi starczyło. Rozmawialiśmy, a raczej ja mówiłam. A mówiłam do niej tak:
-Luiz?
-Tak...- była bardzo słaba.
-Czemu to zrobiłaś? Nie mogę w to uwierzyć! Nie mogę bez ciebie żyć. Luiz zrozum mnie. Chcę mieć chociaż ciebie przy sobie, bo...- rozpłakałam się. Wiem, że muszę być silna, ale nie umiem.-Tyle razy pytałam się... czy...czy wszystko jet OK.
-Zrozum nie. Caroline mnie namówiła. Myślałam, że on jest moją przyjaciółką.  I zawsze chciałam więcej. Nie mogłam się z tego wyciągnąć. Lekarze mówią, że dzięki tobie w ogóle jeszcze żyję.- uroniła łzę.

I tak płakałyśy przez resztę tych 10 minut, bo weszła do środka siostra Rose.


Później spotkałam się z Joshua. Spotkaliśmy po drodze Hugo. Akurat się całowaliśmy. Chłopak rozłożył ręce powiedział "ale" i pobiegł na przód. My oczywiście odruchowo pobiegliśmy za nim (ściągnęli już mu już gips). Złapaliśmy go przy naszej ulubionej cukierni. Mogłam się tego spodziewać. W końcu się zatrzymał. Na początku mówił Joshua, bo chyba zobaczył, że nie potrafię nic wykrztusić.
-Hugo słuchaj. Znamy się 10 lat- zaskoczyło nie to, bo myślałam, że poznali się dopiero niedawno.- Wiesz dobrze, że jesteś świetnym tancerzem. Przepraszam stary, ale ja ją kocham nad życie. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
-Ciebie rozumiem Joshua, bo ona jest piękna i mądra. A ty się nawet nie odezwiesz?- powiedział z pogardą Hugo.
-Ale.... ale...- zaczęły napływać mi łzy do oczu.
-Zabawiłaś się tylko moim kosztem!- Cciał uciec, ale Joshua go złapał za rękaw kurtki i powiedział:
-Jak mogłeś! Mówiłeś, że ją kochasz, a teraz ją obrażasz. Myśleliśmy, że zrozumiesz.-Bronił mnie mój chłopak.
-Zaczekaj!-w końcu coś wykrztusiłam.
-Nawet nie próbuj się tłumaczyć...-  i wtedy było średnio ciekawie, bo na środku ulicy Joshua się (na szczęście) lekko pobili. Hugo mocno oberwał. Spojrzał się ostatni raz na nas i poszedł.


W tedy mój cudowny chłopak powiedział te 3 pocieszające słowa "nie martw się". Pocałował mnie w czoło i przytulił mnie. Jest wspaniałym chłopakiem. 


Tak wyglądaliśmy. Kocham go!
http://data.whicdn.com/images/9549581/215800_178207515564001_123989830985770_468371_6317961_n_large.jpg 

Po godzinie zadzwonił telefon ze szpitala. Powiedzieli, że mogę jeszcze porozmawiać. Oczywiście Joshua odprowadził mnie. Nie chciał ze mną wchodzić do sali na, której leżała. Więc  zaczekał w poczekalni. Ja weszłam i od razu zauważyłam jej szczery uśmiech tęskniłam za nim. Gdy zobaczyłam, że jest "wszystko" ok. Powiedziałem  jej o tej kłótni z Hugo i oczywiście o tym, że jestem z Joshua.

środa, 30 maja 2012

Rozdział6

Wiele się dzisiaj wydarzyło. Nie wiem czy to dobrze. Spodziewałam się jednej rzeczy.

Luiz niestety się nie wybudziła, ale za to dowiedziałam się czegoś ważnego. Mianowicie skąd wzięła amfetaminę. Nie byłam tego pewna, ale już wiem. Brała je od Caroline. Ona sama ich nie brała, ale kupiła parę działek dla Luiz. Nie wiem jak można było być takim podłym, żeby kogoś namówić do narkotyków. Podejrzewałam to, ale nie miałam dowodów.Sama dzisiaj przyszła i to powiedziała.Już wiem co tak na prawdę chodziło Luiz. Wiem o co się kłóciły. Zawsze kiedy darły koty myślałam, że chodzi o różne śmieszne rzeczy, o które mogą kłócić się przyjaciółki.

Później zjadałam śniadanie dopiero o dziesiątej u mnie w pokoju w towarzystwie Hugo i Joshua. Oni dwaj, a szczególnie Joshua, potrafią mnie wesprzeć. Hugo jest jak krótko trwająca pigułka rozweselająca, a Joshua jest prawdziwym wsparciem. Jeszcze wam trochę opiszę Joshua, ale to później.

Dzisiaj Pani Laura podarowała mi próbę i miałam tylko godzinę treningu. Po zajęciach zawiozła mnie do Luiz. Znowu leżała blada jak ściana, ale tym razem razem nie zastanawiałam się czemu to zrobiła (chciałam to usłyszeć od niej), chciałam już ją chwycić za dłoń i powiedzieć do jej śmiejących się oczu "dasz radę! pomogę ci!". Kocham ją i chcę znowu ją przytulić, śmiać się komediach, kupować ubrania i buty, które Luiz tak kocha, i przede wszystkim powiedzieć jej  o tym co się dzisiaj wydarzyło.

Ok. Już opisuję po "spotkaniu" z Luiz  chciałam wrócić do internatu na pieszo. I stał tam... (chwila napięcia, bo zastanawiacie się Joshua czy Hugo), tak to był Joshua. Stał z jego lekko rozwianymi włosami. Nawet nie pytał skąd wiedział, że tu jestem, bo w tym momencie potrzebowałam mieć kogoś obok siebie, kogoś kogo mogę przytulić. Przytuliłam go i się rozpłakałam. On pogłaskał mnie po głowie i powiedział tym swoim silnym głosem "bądź silna, dla Luiz. Dasz radę! Pomogę ci! Nie opuszczę cię!", a ja wtuliłam się jeszcze mocniej, a on mnie. Po pięciu minutach przytulania się zrozumiałam coś, kocham go i tyle. Odsunęłam się kawałek, spojrzałam mu w oczy, będąc rozmazana od płaczu (przy okazji trochę zmokła mu kurtka, ale chyba nie maił mi za złe) i... pocałowaliśmy się. Przy tych wszystkich ludziach, patrzeli się na nas, ale w tym momencie miałam to gdzieś. Kocham go! Gdy przestaliśmy się całować, powiedział tylko : "myślałem, że mnie nie kochasz...". Ja odpowiedziałam : "myślałam tak, ale się myliłam. Kocham Cię i teraz to wiem". I wróciliśmy do internatu idąc razem za ręce. Wszyscy widzący nas w internacie, krzyczeli : "uuu Hugo będzie zazdrosny", ale mieliśmy to w poważaniu. Wiedziałam, że Hugo to zrozumie, poza tym nie ma 5 lat. Oczywiście idąc razem co jakiś czas się całując. Później poszliśmy do mnie i tam układaliśmy wiersze z pocałunków i czułych słów. Typu "kocham cię i nigdy cię nie opuszczę!" I tak siedzieliśmy do teraz, dopiero przed chwilą poszedł


Pa napiszę później, kiedy będę miała czas.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Dziękuję ludziom, którzy regularnie czytają mojego bloga. Wielkie dzięki. Kolejny post ukarze się w niedzielę. Proszę o reklamę mojego bloga.

piątek, 25 maja 2012

Rozdział 5

Właśnie leże na łóżku i rozmyślam o tym co wczoraj zobaczyłam. Próbuję sobie to poukładać, al to nie takie proste. Jednego dnia tracisz dwie najważniejsze osoby w twoim życiu.

Opiszę wam całą sytuację zaistniałą w gabinecie. Weszłam po wywołaniu przez miłą pielęgniarkę Rose. Usiadłam na bardziej stabilnym krześle niż to w poczekalni. 
-Witam- powiedział za poważnie dr. Blair.
-Dzień dobry- starałam się  nie rozpłakać.
-Wiesz, że muszę zadać te pytania. Czy wiedziałaś, że ona je bierze i czy ty też?- Zapytał z irytującą powagą.
-Nie, oczywiście, że nie!!!-Krzyknęłam przez płacz.Bardzo zabolały mnie te pytania.
-Luiz będzie musiała być przez jakiś czas na oddziale psychiatrii.- Spojrzał na mnie takim wzrokiem, który mnie zabolał.- Powinna na jakiś czas stąd wyjechać. Jesteś jej przyjaciółką?
-Tak jestem i tak mogę oczywiście, w czasie ferii- odpowiedziałam bez zastanowienia.
-Dobrze.
-yyy.... Mogę ją zobaczyć? I ona z tego wyjdzie?- Przy tym drugim rozpłakałam się.
-Tak możesz. Proszę siostro Rose. Zaprowadź ją do sali nr 16. Do tej narkomanki.- Załamałam się, był bez skrupułów.
  Wyszłam zapłakana i poszłam z siostrą Rose do stolika nr 16. Kiedy otworzyłam drzwi zobaczyłam moją przyjaciółkę. Na łóżku leżała Luiz z bladymi ustami i trupio bladą twarzą i dłońmi, nie naturalnie spadającą kaskadą loków i zamkniętymi oczami. Z jednej strony chciałam za wszelką cenę zobaczyć jej oczy, a z drugiej bałam się zobaczyć te mętne oczy bez życia. Złapałam ja za rękę, zaczęłam płakać i wykrztusiłam "czemu to zrobiłaś?". Wyszłam, bo siostra Rose kazała mi już wyjść, bo na razie powiedziała także, że mogę już jechać do internatu. Zadzwoniłam do pani Laury i ona po mnie przyjechała, i tak znalazłam się tu o godzinie 11.59. Wiadomo, że nie mogłam zasnąć. Najpierw przyszedł na godzinę Hugo, żeby mnie pocieszyć. Nie udało mu się, czym jestem zaskoczona. Później przyszedł Joshua. Zaskoczyło mnie to, że potrafił mnie pocieszyć. Powiedział, że wie, że jest mi ciężko i, że muszę wziąć się w garść dla Luiz i że mam jego i Hugo I wiedzą o tej podłej Caroline. To są jego słowa, anie moje. Ja jeszcze nie umiem tak o niej powiedzieć.

Napiszę dzisiaj wieczorem.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Kolejny rozdział pojawi się w środę. Proszę o reklamę tego bloga.  Sorki, że taki krótki

środa, 23 maja 2012

Rozdział 4


Ten dzień to koszmar! Nie mogę w to uwierzyć, może to sen?! OK. Muszę się uspokoić. Spokojnie... Postaram się opisać to powoli i racjonalnie.


Kiedy wracałam, z kawiarni u boku Hugo, jakby było tego mało spotkaliśmy Joshua. Oczywiście mój partner taneczny też chciał mnie odprowadzić, jakbym sama nie trafiła! Gdy tuż u bramy Hugo spotkał Panią Laurę i zaczepiła go. Byłam jej w tym momencie niezmiernie wdzięczna. Bo ci dawaj w tym momencie przypominali mi w tym momencie Caroline i Luiz w centrum handlowym. Tylko oni się nie darli na całą ulicę

Kiedy Hugo i Pani Laura zniknęli gdzieś z pola widzenia, Joshua zapytał się mnie czy nie chcę z nim poćwiczyć, bo jutro Pani Laura dała mu klucze do studia. Ja odparłam, że nie, bo nie byłam do końca pewna czy chodziło mu tylko o taniec.

Chwilę później byłam już w swoim pokoju i weszła Caroline. Nadal nie mogę uwierzyć w to co usłyszałam.
-No Alice. W końcu mogę ci powiedzieć. Nigdy cię nie lubiłam, a Luiz nienawidzę. Chciałam być tylko popularna, a wy dwie byłyście tu najbardziej lubiane, kiedy zaczęłam chodzić do tej szkoły.- Powiedziała głosem, którego jeszcze nie znałam.
-Co?... Ale...? Wydawało mi się, że...- próbowałam coś wydusić.
 -Mówi się trudno. Bay!- wyszła napięcie trzaskając drzwiami.



Nie mogłam w to uwierzyć. Więc pobiegłam do Luiz. Otworzyłam drzwi i... Przepraszam, ale łzy napływają mi do oczu, więc ciężko mi pisać. Zobaczyłam tam Luiz na wpół przytomną. To byłą moja przyjaciółka. Leżała na łóżku, a na podłodze obok niej leżała strzykawka z przezroczystym płynem. Tak to była amfetamina. Sama Luiz była cała blada. Zaczęłam krzyczeć o pomoc. Podeszłam do przyjaciółki i sprawdziłam czy ma puls. Na szczęście jeszcze go miała. Otworzyłam okna, w jej pokoju było ich naprawdę dużo. Po chwili przyjechała karetka i zabrali ją do... do.. szpitala. Kiedy ją zawieźli, przeszukałam pokój. Znalazłam jeszcze trzy działki amfetaminy. Na dywanie leżała już pusta fiolka.

Później przyjechała policja i przeszukali jej pokój i innych uczniów. Pani Laura zwolniła mnie z próby, bo i tak nie byłoby ze mnie pożytku. Jestem cała roztrzęsiona.

Teraz siedzę na szpitalnym korytarzu pijąc czwartą mocną kawę, jakby miało mi to pomóc. Opierając się o krzesło, które wygląda jakby miało się rozpaść. O, wołają mnie do gabinetu Dr. Blaira.

Napiszę jutro o 12.00

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Postaram dodać kolejny post w piątek. Zapraszam do czytanie i proszę o reklamowanie tego bloga. Mam nadzieję, że się podoba. :D

niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 3

To centrum handlowe, nie można tak tego nazwać. To było jedynie "centrum projektantów". Było ich mnóstwo!!! Były tam butiki min Alexander Mc Queen, Aquasutum, Burberry i inni. A na otwarciu był sam Gucci!!!

Ja nie mam takiego bzika na punkcie mody jak Caroline, a już nie wspomnę o Luiz. O ja cię ta wielka fanka mody, chyba zna każdego projektanta!

Chciałam właśnie wam napisać o tym, że znalazłam pewien znak. Zauważyłam  kartkę, no może pół kartki. Z napisem : " miłość to pewne uczucie". I w tym miejscu kartka była rozdarta. Był jeszcze rysunek. Widziałam go gdzieś. To było serce na którym była narysowana maska. Miała czarno pióro z czarną różą po lewej stronie, kryształ na środku i złoty ornament po bokach. Tylko gdzie go widziałam?! Wiem, ze to znak! To musi coś oznaczać, ale co? Może chodzi o jakieś miejsce, albo osobę. Nie rozumiem tego znaku.

Luiz i Caroline pokłóciły się. Już trzeci  raz w tym tygodniu. A ja znowu pomiędzy młotem, a kowadłem. Zacytuję ich kłótnie:

-Nie na widzę cię!!! Oddaj w końcu mi tę książkę od historii, a do tego moje notatki z francuskiego!!!- Krzyczała Caroline.
-A ty ile rzeczy ode mnie wzięłaś i nie oddałaś?!-Równie głośno albo i jeszcze głośniej krzyczała Luiz.
-Dziewczyny nie kłóćcie się, wszyscy się na nas
gapią, a po za tym obiecałyście, że będzie bez kłótni.- Mówiłam  przez zęby do przyjaciółek.
-Ale ona zaczęła- powiedziały niemal równocześnie.
-Obie cisza! Ty idziesz na lewo, ty na prawo, a ja na wprost. Za pół godziny spotkamy się w tej kawiarence, o tam.-Starałam się mówić jak najbardziej opanowanie, ale widok tych dwóch, w tym momencie każdego przyprawiłby o strach. - I koniec rozmowy zrozumiano?
-Ale...-powiedziały znowu równocześnie, ale tym razem jakby złamały paznokieć.
-OK żadnych, ale!

To są dwa groźne tygrysy, które nie lubią nie mieć racji.


To nie koniec dzisiejszego dnia. Jakby szłyśmy już do szkoły spotkaliśmy Hugo, w tej jego cudownej, lekko zwisającej szarej czapce idącego o kulach. Dziewczyny powiedziały: "O, to was zastawiamy samych, musimy iść jeszcze do biblioteki". Takie kłamstwa jeszcze nie widziałam, one i biblioteka? Bałam się, że się zagryzą, ale obeszło się bez krwi. Oczywiście zaproponował kawę, w mojej ulubionej kawiarni, Sweet cake. Są tam najlepsze ciasta i gorąca czekolada, a muffiny są najlepsze w całym Londynie. On chyba jeszcze coś do mnie czuje, ale ja nic naprawdę do was nie czuję. I teraz wszyscy myślą " no tak, bo ty kochasz Joshua", ale ja nie wiem co czuję do niego. Hugo to dobry przyjaciel, naprawdę dobry przyjaciel, ale nic po za tym. A Joshua nawet za dobrze nie znam. Dzisiaj jeszcze próba. Pierwsza kostiumowa! Będzie super.

Znowu napiszę po kolacji.

Pa pa!

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Mam nadzieję, że kolejny rozdział dodam w środę, ale nic nie obiecuję. Obiecuję, że kolejny rozdział będzie szokujący.

Zapraszam do czytania. 

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 2
 
Dobra przyznaję się, próba nie była taka zła. Joshua jest świetnym tancerzem. Nawet lepszy od Hugo. Jest taki silny i świetnie robi podnoszenia. A jego gra? Jest świetna. Pani Laura mówi, że jesteśmy świetną parą taneczną, a cała grupa powiedziała, że my dwoje jesteśmy idealnie dopasowani. 


Nie wiem, mało ze sobą rozmawiamy. Praktycznie się nie znamy, a wszyscy wokół myślą, że jesteśmy dla siebie stworzeni, a jeżeli się mylą, a po za tym skąd ten wniosek. Jestem zwykłą, no może nie zwykłą, bo przecież moi rodzice to miliarderzy (od nie dawna). Do tego jestem najlepszą uczennicą szkoły baletowej w Londynie!!! I znowu zeszłam na temat moich rodziców. Koniec o nich i Joshua.


Dziś jest sobota po śniadaniu czyli 9.30. Dzień zapowiada się wspaniale. Na razie nie pada, co nie jest codziennością, bo przecież w Anglii jest często deszczowo. Mamy zamiar pójść z Caroline i Luiz do nowego centra handlowego koło naszej szkoły. Tylko trzeba będzie załatwić przepustki. Dla mnie dadzą bez namysłu, ale  z Caroline i Luiz będzie większy problem, ale na pewno coś wymyślimy. W końcu jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.

Znowu mam dzisiaj próbę. Nie narzekam , bo je bardzo lubię. Są tam ludzie, którzy rozumieją moją pasję. Caroline i Luiz starają się to zrozumieć. No, ale obie mają swoje hobby, niestety kompletnie odmienne od mojej.

Caroline uwielbia historię i dąży do tego, aby zostać paleontologiem. Luiz kocha biologię i nie brzydził ją wczorajszy widok krowiego serca. Nawet pomagała je kroić, żeby nam pokazać jak wyglądają poszczególne kawałki serca.

A ja? Ja lubię wszystkie przedmioty, ale palę miłością tylko do chemii, angielskiego, i tańca. Chcę zostać, albo chemikiem i pracować nad różnymi lekami np. na raka, bo jeszcze nikt nie wymyślił jak go pokonać, bez osłabienia organizmu, ale nie chce mieć bez pośrednio nic wspólnego z krwią i organami. Choć lubię, i jestem dobra z biologi. Lubię angielski, ale chyba się nie nadaję na pisarkę widać to po ilości błędów. A taniec? To co innego, kocham to! I myślę, że umiem to robić i nadaję się do tego. Znowu się zdołowałam kurczę ostatnio mam do tego tendencję, bo patrzę z ilu rzeczy, niby jestem dobra, a jednak widzę dla siebie przyszłość związaną z tańcem. A przecież mogę robić wszystko nie rozumiem sama siebie.


Dobra muszę kończyć napiszę po wizycie z centrum handlowym.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Kolejny rozdział postaram dodać za tydzień. Zapraszam.

piątek, 11 maja 2012

Rozdział 1


Jestem Alice Beliger. Chodzę do bardzo renomowanego gimnazjum w Londynie.  Oprócz nauki mam wielką pasję, taniec. Kocham to! Taniec wyraża głęboko ukryte uczucia. Oprócz tej pasji moje życie poświęcam moim przyjaciółkom, Caroline i Luiz. Chodzimy do szkoły z internatem. Chyba wystarczy wam tyle informacji o mnie.

Dzisiaj w szkole jak zwykle matma i jakieś równania, angielski, i wypracowanie, na łacinie jakieś bzdety, w-f lepiej nie wspominać, biologia o fu! myślałam ,że nie wytrzymam,i chemia. Chemia to mój ulubiony przedmiot,mało kto jest tego samego zdania co ja. Ooo, dzisiejsza lekcja tańca. Sama myśl o tych zajęciach przyprawia mnie o uśmiech. Było wspaniale. Za tydzień wystawiamy "Romeo i Julię". Gram Julię Cauleti.

Po zajęciach biologi, po których miałam odruch wymiotny, poznałam nowego ucznia naszej szkoły. Będzie w naszej klasie. Jestem jedną z najlepszych uczennic i przewodniczącą samorządu, więc musiałam go oprowadzić. Jest bardzo miły i nazywa się Joshua Hillingstone. Moje koleżanki mówią, że by do mnie pasował. Ja tam nie wiem. Ja jestem szatynką (prawie blondynką, ale prawie), on brunetem, ja mam błękitne oczy,a on piwne, ja jestem średnio wysoka, a on wysoki. Jednym słowem nie pasujemy do siebie, ale on też chodzi do naszej szkoły tańca. Caroline i Luiz o tym nie wiedzą, bo by chciały nas ze swatać. A to się zawsze źle kończy dla mnie i dla tego chłopaka. Ok no może trochę mi się podoba,a koleś, który miał grać Romeo skręcił kostkę (w tej karierze często to się zdarza), a zastąpi go właśnie Joshua. Hmmm... to pewnie wyda wam się trochę dziwne, ale ja staram się odczytać znaki. Kiedyś podobał mi się mój były partner tanecznym, Hugo. Ale nie daliśmy sobie szansy i przeminęło, a poza tym skręcił kostkę. Ok ogólnie znaki, które odczytuję moją dużo wspólnego z moją przeszłością, przyszłością i teraźniejszością.

Moi rodzice prowadzą razem jakąś wielką korporację, ale co oni mnie obchodzą. Płacą na szkołę i szkołę tańca, to średnio obchodzi mnie ich życie.

Dobra trochę się zdołowałam teraz. Mamy zaraz wieczorną próbę, a do szkoły pani Laury idę z pół godziny, bo muszę wyjść z budynku (który nie jest taki mały o miejsce gdzie śpimy jest daleko od głównej bramy) i dojść do szkoły tańca.

Jutro wam wszystko opiszę jak tam próba z nim i czy jest tak dobrym tancerzem jak pani Laura mówiła. A poza tym,  czy nic mi się nie stanie przy podnoszeniach.

OK, pa!