Rozdział 4
Ten dzień to koszmar! Nie mogę w to uwierzyć, może to sen?! OK. Muszę się uspokoić. Spokojnie... Postaram się opisać to powoli i racjonalnie.
Kiedy wracałam, z kawiarni u boku Hugo, jakby było tego mało spotkaliśmy Joshua. Oczywiście mój partner taneczny też chciał mnie odprowadzić, jakbym sama nie trafiła! Gdy tuż u bramy Hugo spotkał Panią Laurę i zaczepiła go. Byłam jej w tym momencie niezmiernie wdzięczna. Bo ci dawaj w tym momencie przypominali mi w tym momencie Caroline i Luiz w centrum handlowym. Tylko oni się nie darli na całą ulicę
Kiedy Hugo i Pani Laura zniknęli gdzieś z pola widzenia, Joshua zapytał się mnie czy nie chcę z nim poćwiczyć, bo jutro Pani Laura dała mu klucze do studia. Ja odparłam, że nie, bo nie byłam do końca pewna czy chodziło mu tylko o taniec.
Chwilę później byłam już w swoim pokoju i weszła Caroline. Nadal nie mogę uwierzyć w to co usłyszałam.
-No Alice. W końcu mogę ci powiedzieć. Nigdy cię nie lubiłam, a Luiz nienawidzę. Chciałam być tylko popularna, a wy dwie byłyście tu najbardziej lubiane, kiedy zaczęłam chodzić do tej szkoły.- Powiedziała głosem, którego jeszcze nie znałam.
-Co?... Ale...? Wydawało mi się, że...- próbowałam coś wydusić.
-Mówi się trudno. Bay!- wyszła napięcie trzaskając drzwiami.
Nie mogłam w to uwierzyć. Więc pobiegłam do Luiz. Otworzyłam drzwi i... Przepraszam, ale łzy napływają mi do oczu, więc ciężko mi pisać. Zobaczyłam tam Luiz na wpół przytomną. To byłą moja przyjaciółka. Leżała na łóżku, a na podłodze obok niej leżała strzykawka z przezroczystym płynem. Tak to była amfetamina. Sama Luiz była cała blada. Zaczęłam krzyczeć o pomoc. Podeszłam do przyjaciółki i sprawdziłam czy ma puls. Na szczęście jeszcze go miała. Otworzyłam okna, w jej pokoju było ich naprawdę dużo. Po chwili przyjechała karetka i zabrali ją do... do.. szpitala. Kiedy ją zawieźli, przeszukałam pokój. Znalazłam jeszcze trzy działki amfetaminy. Na dywanie leżała już pusta fiolka.
Później przyjechała policja i przeszukali jej pokój i innych uczniów. Pani Laura zwolniła mnie z próby, bo i tak nie byłoby ze mnie pożytku. Jestem cała roztrzęsiona.
Teraz siedzę na szpitalnym korytarzu pijąc czwartą mocną kawę, jakby miało mi to pomóc. Opierając się o krzesło, które wygląda jakby miało się rozpaść. O, wołają mnie do gabinetu Dr. Blaira.
Napiszę jutro o 12.00
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Postaram dodać kolejny post w piątek. Zapraszam do czytanie i proszę o reklamowanie tego bloga. Mam nadzieję, że się podoba. :D
Oh my God! Jak to? Dlaczego? Caroline? Niee! Luiz? Niee! Ale podniosłaś akcję! Czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńDzięki starałam się. Jest jeszcze jeden szokujący rozdział
OdpowiedzUsuńświeetnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńwidzę , że masz talent :>
ewaa-farnaa-ef.blogspot.com
Caroline jest okropna! Słowo okropna to o wiele za mało, ale nie chcę Ci zawalać bloga wulgaryzmami ;)) A Luiz? Dlaczego to zrobiła? Czekam na nn i pozdrawiam :* ;)
OdpowiedzUsuńO ja nie mogę.! Jak ona mogła tak postąpić.. Jaka fałszywaaa .!
OdpowiedzUsuńSuper. utrzymane w napięciu i z dawką adrenaliny ; ] . Oby tak dalej .